Weterynaria to piękny zawód – rozmowa z lek. wet. Maciejem Zimnochem - Vetkompleksowo – serwis dla lekarzy weterynarii

Weterynaria to piękny zawód – rozmowa z lek. wet. Maciejem Zimnochem

Maciej Zimnoch
Lek. wet. Maciej Zimnoch
Lek. wet. Maciej Zimnoch jest absolwentem Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. W swojej pracy wraz z zespołem VETBULANS® zajmuje się tworzeniem przyjaznego środowiska pracy dla lekarzy, techników i samych hodowców na terenie Podlasia.
Aktywnie edukuje lekarzy weterynarii oraz hodowców poprzez tworzone na kanale YouTube @vetbulans filmy i podcast na Spotify – Prawdziwy obraz weterynarii – dedykowany m.in. lekarzom weterynarii hodowcom bydła i opiekunom małych zwierząt.

VETBULANS® to firma rodzinna z tradycjami w medycynie weterynaryjnej. Od samego początku wiedziałeś, że przejmiesz schedę i zostaniesz lekarzem? Jak zaczęła się Twoja droga jako lekarza weterynarii?

Zwierzęta od zawsze gościły w naszym domu, między innymi: psy, koty, chomiki, myszki, szczur, rybki. Tam też nauczyłem się, że wbrew pozorom i panującej opinii miłość do zwierząt może przeszkadzać w wykonywaniu zawodu lekarza weterynarii. Bardzo lubię zwierzęta, ale przede wszystkim mam do nich ogromny szacunek. Dorastałem w otoczeniu lecznicy i lekarzy weterynarii, ponieważ zarówno moi rodzice, jak i większość ich znajomych to również lekarze. Poznałem ten zawód od podszewki, nie obce były mi jego blaski, jak również cienie.

Już od najmłodszych lat chciałem być lekarzem weterynarii, ale to podpowiadał mi bardziej rozsądek niż wyłącznie serce. Wiedziałem jednak, że nie chce pracować tak jak moi rodzice, 24/7, i że muszę znaleźć drogę dla siebie. Uważam, że weterynaria to piękny zawód, ale bardzo często warunki pracy nie są odpowiednie, dlatego w tej grupie zawodowej pojawia się wiele przypadków depresji i samobójstw. Obecnie bardziej czuję się przedsiębiorcą niż lekarzem i moim celem jest tworzenie takiego środowiska, w którym zarówno lekarze, klienci i pacjenci będą się czuli dobrze, ale to już opowieść na inną okazję… A gabinet rodziców przejąłem dopiero wtedy, gdy miałem już dwa własne.

Jako dzieciaki mamy różne marzenia. Miałeś jakieś inne pasje, które mogłyby być alternatywą dla medycyny weterynaryjnej? Myślałeś w ogóle o tym, by ruszyć inną drogą?

Tak jak wspomniałem wcześniej, miałem dość jasno określone cele, które konsekwentnie realizowałem. W głowie co jakiś czas pojawiała się przelotna myśl o innym zawodzie, np. dziennikarstwie. I na dobrą sprawę dzisiaj również się w nim realizuję poprzez swój kanał na YouTube, gdzie zapraszam gości, którzy chcą się podzielić wiedzą dotyczącą weterynarii.

Jednak wybrałeś pracę w terenie. Za co najbardziej ją lubisz?

Z całą pewnością nie ma w niej czasu na nudę, dużo się dzieje, ale mam coraz mniej czasu na pracę terenową, ponieważ rozwijam inne projekty weterynaryjne, które, mam nadzieję, bardziej przysłużą się ludziom.

30 lat tradycji i innowacyjne podejście do profilaktyki i zarządzania stadem. Jakie najcenniejsze elementy, które na co dzień Was motywują, wyciągacie z tych dwóch składowych?

30 lat tradycji wynika zarówno z doświadczenia moich rodziców, jak i mojego, które zacząłem gromadzić jeszcze na długo przed rozpoczęciem studiów, a innowacyjne podejście do profilaktyki osiągamy dzięki audytom stad i indywidualnemu podejściu, które możemy zapewnić dzięki obecności w naszym zespole stanowiska Opiekuna Stada VETBULANS®.

Zespół VETBULANS® tworzy grupa młodych, zaangażowanych lekarzy, sami o sobie mówicie, że jesteście ludźmi z pasją. Jakie czynniki mają wpływ na to, że tak dobrze pracuje się Wam w tej ekipie?

Nie tylko młodych, ale również doświadczonych (moi rodzice), i nie tylko lekarzy, ale również techników i osób administracyjnych, bez których nie bylibyśmy w stanie funkcjonować. Każdy w zespole odgrywa ważną, a wręcz kluczową rolę. Jesteśmy tego świadomi, dlatego też wszyscy traktujemy się z jednakowym należytym szacunkiem. Być może między innymi to ten fakt sprawia, że chyba dobrze, jak sama wspomniałaś, pracuje się w naszym zespole. Może to potwierdzić niemal zerowa rotacja w ekipie. Na pewno jest to również ciągły rozwój, zdarzyło się nam wręcz usłyszeć od koleżanki, że „czuje się jak w szkole, bo ciągle uczy się czegoś nowego”.

W Waszym zespole znacząca część osób to lekarki weterynarii. Przyglądając się ich pracy, jak oceniasz możliwości kobiet w praktyce terenowej?

Oprócz procedur medycznych, w których faktycznie bywa potrzebna siła, takich jak repozycja skrętu macicy krowy lub wypadnięcie macicy u krowy albo klaczy, nie widzę absolutnie żadnego pola, w którym kobiety ustępowałby mężczyznom. Jeśli ktoś ma takie obiekcje, częściej klienci niż lekarze, to są one tylko i wyłącznie w ich głowach.

Pracujecie w czterech lokalizacjach: Grabowo, Lachowo, Radziłów, Tykocin – w okolicach Białegostoku, na co dzień macie bezpośredni kontakt z hodowcami i ich problemami. Jak, z perspektywy doświadczonego lekarza terenowego, właściciela własnej działalności, osiągać lepsze wyniki w kontaktach na newralgicznej linii lekarz – hodowca? 

Przede wszystkim należy pamiętać, że współprace z hodowcami są długofalowe, dlatego też radziłbym już na początku ustalić ich zasady w oparciu o oczekiwania klienta i co jeszcze ważniejsze – nasze możliwości. Pamiętajmy, nie każdy hodowca musi być naszym klientem i to jest normalne. Jeśli współpraca będzie dla nas męcząca, to prędzej czy później się zakończy, ale jeśli na samym początku nie powiemy, jakie są nasze warunki współpracy, to hodowca może później poczuć się urażony. Radziłbym, aby przedstawić jasne zasady współpracy wszystkim hodowcom. Hodowcy łatwiej jest podporządkować się pod jednego lekarza niż jednemu lekarzowi (gabinetowi) pod każdego klienta z osobna.

Jesteś bardzo zajętym człowiekiem, ale znajdujesz też czas na inne aktywności, m.in. masz swój kanał na YouTube, edukujesz hodowców w ramach podcastu i artykułów na stronie VETBULANS®. Gdzie znajdujesz na to siły?
Co motywuje Cię do działania? 

Chęć do ucywilizowania tego pięknego zawodu, jakim jest weterynaria. Nie da się jednak tego zrobić bez wyedukowania zarówno hodowców, jak i samych lekarzy. 

W duecie z lek. wet. Kamilem Kleszczewskim prowadzisz podcast Prawdziwy obraz weterynarii. Skąd pomysł na taką inicjatywę i komu mógłbyś/chciałbyś ją polecić?

Prowadzę go nie tylko z Kamilem Kleszczewskim, który pełni rolę Opiekuna Stada VETBULANS®, ale również z innymi gośćmi, którzy wspierają ideę edukacji. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że treści są kierowane wyłącznie do hodowców, ale oglądają nas zarówno studenci weterynarii, jak i sami lekarze.

No właśnie, jaki jest dzisiaj prawdziwy obraz weterynarii?

Często zafałszowany przez mylne wyobrażenia, szczególnie wśród osób, które wybierają się na studia weterynaryjne. Często gdy ukończą studia, okazuje się, że nie tak sobie to wyobrażały. Dlatego też osobom, które mają chęć pójść na weterynarię, zawsze radzę, aby najpierw odbywały wolontariat i to najlepiej jak najdłuższy, aby przekonały się, czy to faktycznie zawód dla nich. Jeden z wywiadów na naszym kanale, który przeprowadzałem razem z moją mamą, właśnie o tym mówi.

Praca terenowa często nie ma limitów czasowych. Jak znajdujesz swoje sposoby na utrzymanie równowagi między życiem osobistym a zawodowym?

Może w tym pomóc tylko i wyłącznie duży zespół. To dzięki niemu każdy z członków VETBULANS® ma czas zarówno na siebie, swoją rodzinę i pasje. Moim zdaniem w przypadku pracy terenowej, gdy zajmujemy się zgłoszeniami nagłymi, typu wyjazd do pożaru, inaczej się nie da.

Jak myślisz, co jest najczęstszym powodem wypalenia zawodowego, jeśli chodzi o lekarzy weterynarii dużych zwierząt?

Zdecydowanie wieloletnie przepracowanie, stracone relacje rodzinne i nurtujące pytanie: „po co mi to było?”.

Empatia jest pomocna czy bardziej przeszkadza lekarzowi pracującemu w terenie? 

Empatia, ale ta zdrowa, jest jak najbardziej potrzebna.

Jak Twoim zdaniem radzić sobie z wyzwaniami, jakie cechy powinien posiadać lekarz pracujący w terenie?

Dobry kontakt z ludźmi, chęć ciągłego doskonalenia swoich umiejętności, sumienność, nie zaszkodziłaby również sprawność fizyczna.

Współcześnie lekarze weterynarii mają więcej możliwości diagnostyki i leczenia chorób wirusowych u bydła. Czy w takim kontekście możliwe jest dziś prowadzenie stada wolnego od BVD? 

Jak najbardziej jest to możliwe, ale niełatwe. Wymaga ogromnego zaufania i ścisłej współpracy na linii lekarz – hodowca.

Jak uciec od mitu, że profilaktyka to koszt, i najlepiej pokazać hodowcy realne zyski z niej płynące? 

Odpowiedź kryje się w samym pytaniu. Dlatego tak ważna jest edukacja hodowców.

Czego możemy Ci życzyć na kolejne lata pracy w terenie? 

Chyba tylko tego, abym dalej był otoczony przez tak wspaniały zespół jak obecnie.

Rozmawiała: Monika Mańka

Znajdź swoją kategorię

2811 praktycznych artykułów - 324 ekspertów - 22 kategorii tematycznych

Weterynaria w Terenie

Poznaj nasze serwisy